niedziela, 6 września 2015

Epilog.

Po odejściu Uranosa, wojna potoczyła się bardzo szybko. Jego armia natychmiast zauważyła brak dowódcy i uciekała w popłochu. Po oszacowaniu strat po obu stronach, wyszło na to, że wojna potoczyła się dobrze dla nas. Okazało się również, że Uranos faktycznie miał ogromną armię i gdyby nie to, że się zabił, to byśmy natychmiast przegrali. Co jeszcze bardziej zmusiło mnie do zastanawiania się nad tym dlaczego Uranos postanowił ułatwić mi sprawę i użył zaklęcia konstelacji.
 Ze zmęczeniem potarłam skronie. Od końca wojny minął już  tydzień, a ja nie dość, że mam nawał pracy, to jeszcze nie mogłam wyjechać do Eleves, by poinformować Naomi o śmierci Robina. No i prawdę mówiąc sama chciałabym tam pobyć przez jakiś czas i odpocząć. Zmyć znamiona wojny i śmierci z moich oczu i umysłu. Przebrałam się i położyłam. Niemal od razu zasnęłam i oddałam się w ramiona Morfeusza. Dosłownie. Leżałam na ławce wśród drzew magnolii, mając głowę na kolanach boga snów i marzeń. Mężczyzna nas bujał i głaskał mnie po głowie. Nie wstawałam. Było mi tak przyjemnie. Morfeusz pachniał wiatrem, czułam całkowity spokój.
- Chcesz herbaty, moja droga Alu? - zapytał łagodnie.
Podniosłam się i pokiwałam głową. Bóg pstryknął palcami, a w
mojej ręce pojawiła się porcelanowa filiżanka z żółtą herbatą. Wywnioskowałam to, że wewnętrzne ścianki filiżanki były blado różowe. Już po pierwszym łyku moje mięśnie się rozluźniły. Nagle, nie wiadomo skąd popłynęła łagodna muzyka. 
- Z jakiego powodu tu przyszłaś? - zapytał. 
- Mam pytanie, które zadać tylko tobie. Byłeś jego jedynym przyjacielem. 
Przyjrzał mi się uważnie, ale nic nie powiedział. 
- Dlaczego to zrobił? - on wiedział do czego ja piję. 
Westchnął.
- Uranos nie miał okazji ci powiedzieć jak został przywódcą, prawda? Cóż, pewnego razu podczas rozmowy z pewnym pół bogiem, Okreonem, wymsknęło mu się, że planuje przejąć Olimp i zabić bogów, a ciebie odnaleźć. Wtedy, ten bóg zaczął o tym wszędzie rozpowiadać i zbierać ludzi, którzy ,,jednoczą się pod przywództwem wspaniałego boga Uranosa'', ale prawda jest taka, że on nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Grupa szalała. Napadali na wsie, miasta, rabowali i gwałcili. Oczywiście wszystko pod sztandarem Uranosa, który chciał być tylko szczęśliwy i żeby sprawiedliwości stała się zadość. Z czasem grupa zrobiła się zbyt głośna i Uranos, chcąc nie chcąc musiał przejąć nad nimi władzę, choćby po to, żeby ich uspokoić. Lata spokojnie mijały i nagle pojawiłaś się ty. Zburzyłaś spokój w jego sercu. Chciał byś była jego przyjaciółką, ale ty zdecydowałaś się go zniszczyć. Nie rozumiał tego. Nie mógł uwierzyć, że chcesz bronić tych idiotycznych bogów. Zaczął cię obserwować, by wybadać jaki masz w tym cel. Dopiero niedawno zrozumiał, że ty tego nie robisz dla Olimpu, tylko dla swoich przyjaciół i że jego działania cię krzywdzą, nawet jeśli tylko pośrednio. Gdy podczas wojny zapytał się ciebie, dlaczego to robisz, odpowiedziałaś ,, Jeśli człowiek kogoś kocha, to w razie zagrożenia ciało samo z siebie, zupełnie mimowolnie kogoś chroni.''. W tym momencie na nowo zrozumiał czym jest miłość i zadecydował o tym, że nie będzie ci już przysparzał cierpienia. Ten wredny drań podpiął się do mnie i do kilku innych źródeł magicznych, dzięki czemu miał pewność, że nigdy nie powróci. W zamian za to, że uczyniłaś jego życie szczęśliwym, chciał cię chronić.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wypaliłam:
- Kazał przekazać pozdrowienia! 

Morfeusz uśmiechnął się smutno. 
Teraz, już wiem co ci chodziło po głowie, Uranosie, pomyślałam biorąc ostatni łyk wybornej, ciepłej herbaty.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz