niedziela, 20 września 2015

Przekierowanie

To koniec. Wojna się skończyła :) 
Serdecznie dziękuję: 
: Hadari : 
Agacie M.
Kasumi Otori
Rose Mary
Achezie
GromKubie
Magdalenie Matras
Kalipsie Nereid 
Alex Rosenberg
Za komentarze (jeśli kogoś pominęłam, to proszę mnie zabić)
Oraz oczywiście Krzysztofowi Słomianowi :) który pisał praktycznie pod każdym rozdziałem i mnie motywował nawet wtedy gdy świata zewnętrznego miałam powyżej uszu. :*
Dziękuję też ludziom z mojego otoczenia. Oni wiedzą, że to o nich mi chodzi ;) 
Przekierowuję Was do mojego nowego bloga, który jest kontynuacją poprzedniego :D Którego dopiero dzisiaj zrobiłam :)
 http://zaginioneserce.blogspot.com/
Na razie jest tylko zapowiedź :)
PS: Wspomnienia Uranosa będą na tym nowym blogu. 

niedziela, 6 września 2015

Epilog.

Po odejściu Uranosa, wojna potoczyła się bardzo szybko. Jego armia natychmiast zauważyła brak dowódcy i uciekała w popłochu. Po oszacowaniu strat po obu stronach, wyszło na to, że wojna potoczyła się dobrze dla nas. Okazało się również, że Uranos faktycznie miał ogromną armię i gdyby nie to, że się zabił, to byśmy natychmiast przegrali. Co jeszcze bardziej zmusiło mnie do zastanawiania się nad tym dlaczego Uranos postanowił ułatwić mi sprawę i użył zaklęcia konstelacji.
 Ze zmęczeniem potarłam skronie. Od końca wojny minął już  tydzień, a ja nie dość, że mam nawał pracy, to jeszcze nie mogłam wyjechać do Eleves, by poinformować Naomi o śmierci Robina. No i prawdę mówiąc sama chciałabym tam pobyć przez jakiś czas i odpocząć. Zmyć znamiona wojny i śmierci z moich oczu i umysłu. Przebrałam się i położyłam. Niemal od razu zasnęłam i oddałam się w ramiona Morfeusza. Dosłownie. Leżałam na ławce wśród drzew magnolii, mając głowę na kolanach boga snów i marzeń. Mężczyzna nas bujał i głaskał mnie po głowie. Nie wstawałam. Było mi tak przyjemnie. Morfeusz pachniał wiatrem, czułam całkowity spokój.
- Chcesz herbaty, moja droga Alu? - zapytał łagodnie.
Podniosłam się i pokiwałam głową. Bóg pstryknął palcami, a w
mojej ręce pojawiła się porcelanowa filiżanka z żółtą herbatą. Wywnioskowałam to, że wewnętrzne ścianki filiżanki były blado różowe. Już po pierwszym łyku moje mięśnie się rozluźniły. Nagle, nie wiadomo skąd popłynęła łagodna muzyka. 
- Z jakiego powodu tu przyszłaś? - zapytał. 
- Mam pytanie, które zadać tylko tobie. Byłeś jego jedynym przyjacielem. 
Przyjrzał mi się uważnie, ale nic nie powiedział. 
- Dlaczego to zrobił? - on wiedział do czego ja piję. 
Westchnął.
- Uranos nie miał okazji ci powiedzieć jak został przywódcą, prawda? Cóż, pewnego razu podczas rozmowy z pewnym pół bogiem, Okreonem, wymsknęło mu się, że planuje przejąć Olimp i zabić bogów, a ciebie odnaleźć. Wtedy, ten bóg zaczął o tym wszędzie rozpowiadać i zbierać ludzi, którzy ,,jednoczą się pod przywództwem wspaniałego boga Uranosa'', ale prawda jest taka, że on nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Grupa szalała. Napadali na wsie, miasta, rabowali i gwałcili. Oczywiście wszystko pod sztandarem Uranosa, który chciał być tylko szczęśliwy i żeby sprawiedliwości stała się zadość. Z czasem grupa zrobiła się zbyt głośna i Uranos, chcąc nie chcąc musiał przejąć nad nimi władzę, choćby po to, żeby ich uspokoić. Lata spokojnie mijały i nagle pojawiłaś się ty. Zburzyłaś spokój w jego sercu. Chciał byś była jego przyjaciółką, ale ty zdecydowałaś się go zniszczyć. Nie rozumiał tego. Nie mógł uwierzyć, że chcesz bronić tych idiotycznych bogów. Zaczął cię obserwować, by wybadać jaki masz w tym cel. Dopiero niedawno zrozumiał, że ty tego nie robisz dla Olimpu, tylko dla swoich przyjaciół i że jego działania cię krzywdzą, nawet jeśli tylko pośrednio. Gdy podczas wojny zapytał się ciebie, dlaczego to robisz, odpowiedziałaś ,, Jeśli człowiek kogoś kocha, to w razie zagrożenia ciało samo z siebie, zupełnie mimowolnie kogoś chroni.''. W tym momencie na nowo zrozumiał czym jest miłość i zadecydował o tym, że nie będzie ci już przysparzał cierpienia. Ten wredny drań podpiął się do mnie i do kilku innych źródeł magicznych, dzięki czemu miał pewność, że nigdy nie powróci. W zamian za to, że uczyniłaś jego życie szczęśliwym, chciał cię chronić.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wypaliłam:
- Kazał przekazać pozdrowienia! 

Morfeusz uśmiechnął się smutno. 
Teraz, już wiem co ci chodziło po głowie, Uranosie, pomyślałam biorąc ostatni łyk wybornej, ciepłej herbaty.   

wtorek, 1 września 2015

Rozdział 49 Ostani

Tak, wiem! Przepraszam, po prostu dopiero co z wakacji wróciłam. 
 Jeszcze będzie Epilog i pełna zapowiedź tomu drugiego!!!!
___
Zanim Aron postawił barierę, to ja podpaliłam lont bomby, położonej tu godzinę wcześniej. Po chwili zza mlecznej bariery słychać było wybuchy i przerażone pełne bólu krzyki wroga. Następnym podpunktem naszego planu było to, że nasze odziały zaatakują popleczników boga nieba. Przy czym ów dowódca nie będzie mógł kazać swoim oddziałom się przegrupować, bo jest odgrodzony bardzo silną barierą. Ta magiczna ściana jest dosyć specyficzna, bo ją się nie tworzy, tylko aktywuje i jest ona niezniszczalna przez dziesięć minut. Aron szybko włączył drugą taką barierę otaczającą mnie i jego. Opadłam na kolana i złożyłam ręce jak do modlitwy. 
- Jakieś ostatnie słowa? - zapytałam złośliwie. 
Ku mojemu zdziwieniu, Uranos absolutnie nie był zdziwiony, tym co się stało. Wyglądał bardziej na zaciekawionego. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się smutno. 
- Szkoda, że się do mnie nie przyłączyłaś. Tworzylibyśmy taki wspaniały duet. Myślę, że powinnaś coś wiedzieć. Aronie Grand, możesz mi powiedzieć, ile do tej pory zaatakowałem i zniszczyłem doszczętnie wiosek, miast, czy choćby państw?
Chłopak zawahał się i odpowiedział niepewnie:
- O ile dobrze pamiętam to pięć wiosek i trzy miasta. 
Uranos pokręcił głową.
- Nieprawda. Owszem, napadłem na nie, ale na tym polega wojna, prawda? Rzecz w tym, że ja ich wcale nie zniszczyłem. Oszczędziłem kobiety, dzieci oraz większość ich domów. Rozumiesz o co mi chodzi? Ja nie chciałem niszczyć świata. Nawet nie chodziło mi o podbijanie go. Chodzi o to, że każdy chciał ich chronić. Tych przeklętych bogów olimpijskich. Niesprawiedliwych, dumnych, rozpuszczonych i rozkapryszonych królów. Nie wiem dlaczego pozwolili komukolwiek ginąć za nich. A ja pragnąłem jedynie sprawiedliwości.  
Jeśli planował zniszczyć moje morale, to mu się udało.
- Ale mimo wszystko, mam jedno pytanie. Dlaczego ratujesz ten świat? On jest już... zepsuty. Poza tym, jesteś tu niecałe dwa tygodnie. Nic cię z tym miejscem nie łączy.
Zastanowiłam się. 
- Coś w tym jest. Myślę, że przychodzi mi to całkiem naturalnie, czuję dziwną więź z tym miejscem. Nigdy nad tym się nie zastanawiałam. Nie wiem jak to opisać. Jeśli człowiek kogoś kocha, to w razie zagrożenia ciało samo z siebie, zupełnie mimowolnie kogoś chroni. Rozumiesz? 
Uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Lepiej niż ci się wydaje - szepnął cicho.
Dotknął skroni. Po chwili gdy zdjął rękę, leżał na niej mały, niebieski świecący kamyczek. Położył go na ziemi, pozując mi go. 
- Gdy będziesz miała chwilę, to przejrzyj te wspomnienia - poprosił.
Nagle opadł na kolana, złożył ręce jak do modlitwy i wyrecytował zaklęcie, które JA miałam powiedzieć. Mówił niesamowicie szybko. Usłyszałam tylko ,,ziemia, niebo i gwizdy'' i na końcu jego imię. Zamarłam ze zdumienia, a serce jakby zapomniało jak się pracuje i przestało na moment bić. On... wiedział o tej pułapce. Mało tego, że wiedział, on sam rzuci to zaklęcie, żebym ja nie traciła mocy. Dlaczego się nie uratował? Mógł bez problemów mnie i Arona powstrzymać! Gdy tylko skończył, zaczął się świecić. Wstał i niespodziewanie się złośliwie się uśmiechnął.
- Przekażcie pozdrowienia Morfeuszowi - polecił i mi pomachał. - Żegnaj Alicjo, kocham cię!  
I z prędkością światła ruszył ku niebu. Pojawił się tam jako czerwona gwiazda. Najjaśniejsza na nieboskłonie. Wraz z nim zniknęła bariera dzieląca mnie i wcześniej Uranosa. Zerwałam się na równe nogi i rzuciłam ku kamieniowi ze jego wspomnieniami. W dłoni czułam jak jest przyjemnie ciepły i pulsuje w rytmie serca. W rytmie jego serca. Do oczu mi napłynęły łzy.
- Ja... ja też cię kocham mój ukochany mały braciszku... - wyszeptałam cicho do niego ostatnie słowa. Ostatnie słowa, których nawet nie usłyszał.   
_____
Tak moi drodzy. To już ostatni. Został już tylko Epilog. :(