środa, 3 grudnia 2014

Złote myśli i czyny, teoria i praktyka czynów absurdalnych cz. 3

Oglądamy z Marią telewizję.
-Chyba chodzi za tobą coś słodkiego.- mówi telewizor.- Tylko nie wiem cooooo...
-A ja wiem co!- krzyczę entuzjastycznie. Bo w końcu udało mi się rozwiązać zagadkę XXI w.!
-Ja.- odpowiada Maria wskazując na siebie.
Może i ma ładną, atrakcyjną figurę, ale jej bym nie zjadła...

Angielski.
-Igor ja cię zabiję.- mówi śmiertelnie poważnie moja pani od języka obcego.
-Nie może mnie pani zabić.- odpowiada zuchwale.
-Nie, ale mogę cię zagłaskać na śmierć przy 300 innych uczniach.
Akompaniament chichotów.
-Pani od historii za karę przytula na środku klasy.- mruczy kolega.
-Ja nie stosuję aż tak drastycznych środków.

Stoję za Marię na dyżurze. Nagle mnie coś tak popycha, że mało nie całuję się z podłogą. To ta chichotka. Zgrzytam zębami.
- Uważaj, ja tu stoję!- drę się na nią, a właściwie na jej plecy.
Po chwili do mnie podchodzi i mnie przeprasza.
Będę nauczycielem kultury :D

W kuchni.
-Fela, czy będziesz pilnować tej wody, czy nie ona i tak będzie lecieć.- mówi tata do modlącego się nad kranem kota i zamyka kurek.
-Ale ona się jeszcze nie napiła...- jęczy mama.
Maria z przeciągłym, znużonym jak u starych babci westchnieniem wstaje i otwiera biednemu kotkowi wodę (tak wiem, że nie logicznie, ale nie bijcie).
Kot się patrzy.
-Fela, wystaw język, zrób z niego chochelkę, podstaw pod wodę i się napij.- udziela bardzo Mądrej, Potrzebnej, Niezastąpionej rady Maria. Po chwili- TY PACZ PIJE!
:D

Wyszłam z mamą z szpitala i idziemy do sklepu. Jak wszyscy szarzy obywatele chodzimy po sklepie w nadziei, że sobie przypomnimy czego nie ma w domu. Stoimy w kolejce do kasy. Przed nami jest starszy Pan z SWOIMI rękawiczkami w koszyku, który wedle praw fizyki zjechał do najniższego punktu na kasie. Do sklepu wchodzi jedna babcia. Patrzy na koszyk i rozglądając się jakby miała manie prześladowczą i pędząc niczym wyścigówka, rzuciła się do niego pytając:
-Proszę Pani, po ile te rękawiczki... Można je już zabrać?- pyta kasjerki zupełnie nie zwracając uwagi na prawowitego właściciela owych rękawiczek.
-To moje rękawiczki proszę Pani.- odpowiada starszy pan.
Babina mamrocze przeprosiny i widocznie zawiedziona idzie na sklep. Po niecałej minucie do sklepu wpada druga babcia.  Akcja się powtarza. W końcu w trosce o bezpieczeństwo swojego dobytku wziął koszyk do ręki i rękawiczki włożył do kieszeni.

Masz zły dzień? Nie przejmuj się ja miałam gorszy!
Dzień się niestety dla mnie zaczął o 5.35. Ubrałam się, wypiłam herbatę itd. Gdy dotarłam do szkoły na za dwie ósma, okazało się, że mamy iść się ubierać, bo pani od w/f zabiera nas na spacer. Ujdzie. Lubię spacery, ale nie wtedy gdy mam słabą nogę, ale dzielnie popylam pod tą górkę konwersując z facetami z mojej klasy. Wróciliśmy, wychowawcza się szybko zaczęła i równie szybko skończyła, matma podzieliła ten sam los, angielski- okazało się, że była cholernie trudna kartkówka. Ruski jak zwykle fajny i... WOS. Kolejna kartkówka. Tym razem łatwa, ale nie obeszło się bez wrzasków nauczycielki która pechowo jest też nauczycielką geografii. Dobra! Nareszcie do domu! Szłam piechotą na przystanek 15 min. i tyle samo czekałam na autobus. Po 20 min byłam w domu. Nie! Zaraz nie byłam w domu. Bo od razu szłam na przystanek czekać na busa z którego miałam odebrać bilety miesięczne. Stałam godzinę w -1' C. Okazało się, że moja kochana mamusia pomyliła przystanki i stałam na darmo. Wróciłam wściekła do domu. We łbie mi pulsowało z bólu, tak samo jak i w nodze. Po pół godziny znowu szłam na przystanek. Czekałam na cholernego JANISO pół godziny. Wróciłam do domu jeszcze bardziej wściekła z informacją, że bilet będzie dopiero jutro. Z furią na karku poprosiłam moją siostrę żeby mi zrobiła zadanie z geo., bo w końcu ile razy ja jej robiłam? Pięć? Sześć? Nie zrobiła. Dlaczego? Bo jej się nie chce. Starając się nikogo nie zabić, zrobiłam zadanie i nauczyłam się na jutrzejszy sprawdzian.
Dzień się oficjalnie skończył kiedy nie byłam się w stanie utrzymać na nogach. Czyli o 21.30 .    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz