Zamarłam. Miałam wrażenie, że na czole już mam napisane ,,R.I.P.- Alicjo, spoczywaj w pokoju''. Jęknęłam w duchu. Mój plan rozsypał się niczym domek z kart. Chciałam na spokojnie im powiedzieć kim jestem i wyjść z tej sali w miarę żywa. Po sali rozległy się okrzyki zdumienia.
-Kim ona jest?!
-Wskaż ją!
-Jakim prawem ona ty się ukrywa!
-To on ma siostrę?!
Miałam wrażenie że sala zaraz od tych krzyków wybuchnie, albo co najmniej sufit spadnie nam na głowę. Dlaczego choć jedna rzecz nie może pójść po mojej myśli?! Ja tylko chciałam normalnie żyć! Nie planowałam zostać porwana i zdradzona przez jakiegoś pół-boga-dupka, nie planowałam być siostrą Uranosa z którym połowa tej dziwnej magicznej krainy ma kosę, a już szczególnie nie planowałam śmierci, na którą mam teraz spore szanse!!! Co ja do diabła zrobiłam że mnie tym pokarano?! Co ze mną do cholery jest nie tak?! Coraz bardziej chciałam żeby wszystko okazało się tylko pijackim snem po tej cholernej imprezie.
Erick huknął i większość elfów zamilkła. Zebrałam się w sobie i powiedziałam dwa słowa, zamiast których równie dobrze mogłam sobie wiązać węzeł na szubienicę.
-To ja.
Tłum zamarł. Na twarzach elfów malowały się różne emocje. U niektórych obrzydzenie (nie lubię ich), zaskoczenie (tych już trochę mniej), zachwyt (ci są fajni). Nie do końca rozumiałam czym mieli by być zadowoleni. Może w tym, że jestem siostrą Uranosa wiedzieli szansę na wygranie wojny? Nie wiem. W tamtym momencie wiedziałam jedynie, co za chwilę nastąpi.
-Spowiedź- krzyczał zgodnie tłum.
Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy.
-Alicjo Howard, jedna z Pierwszych, czy zgadzasz się na Spowiedź?- dopełnił obrządku Uranos.
Zapadła grobowa cisza, a ja nagle poczułam w sobie kiełkujące ziarnko gniewu. Po co on wogóle pytał? Po co on mnie ratował?! Po jaką cholerę mnie ratował, wiedząc że jest cień szansy, że albo słynna Wielka Trójka skłamie, albo ja nie wytrzymam naporu trzech bogów na mój umysł?!
-Tak- odpowiedziałam zaskoczona moim opanowaniem głosu.
Powietrze zrobiło się ciężkie od mocy i potęgi. Nagle przede mną pojawili się trzej bogowie. Byli to: Zeus z poważnym wyrazem twarzy, który mnie z deka zaniepokoił, Posejdon z współczuciem wymalowanym na twarzy i Hades, który był delikatnie rzecz ujmując niezadowolony.
-Nadal nie widzę powodu dla którego tu jesteśmy- powiedział do swoich towarzyszy. Jego bracia w rozpaczliwym geście ukryli twarze w dłoniach. Miałam ciche wrażenie, że to nie pierwszy raz.
-A co? Masz coś ważnego do zrobienia?- zapytał z rezygnacją Posejdon.
-A mam- odparł z godnością.
-Niewątpliwie ta ,,ważna rzecz'' czeka w twoim łożu, nieprawdaż?- dogryzł mu Uranos z zawadiackim uśmiechem, przez co zwrócił na siebie uwagę bogów.
-Uranos!- wydarł się ze śmiechem Hades.- Miło cię stary widzieć!
-Wzajemnie- odparł beztrosko.
Heeeeejjj, jaaaa tuuu juuuż trzeeeeci zaaawaaał przeżywaaam!!! Tak wogóle skąd oni się znają? No tak, muszą się znać. Przecież Uranos jest ,,gościnnie'' w królestwie Hadesa. Reszta pewnie doszła do tych samych wniosków, bo nic nie powiedziała. Teraz cała uwaga się skupiła na mnie.
-Hej śliczna- przywitał się zalotnie Hades.
-Hej staruszku- odparłam.
Co prawda do starości mu daleko. A tak dokładnie wyglądał jak młody bóg. Zaczynam mieć wrażenie, że wszyscy greccy bogowie są po prostu piękni. Czarna czupryna, ciemne paczydła i ciemna cera. Posejdon wcale mnie nie zaskoczył. Spodziewałam się że będzie miał nie wiem, jakieś błony między placami, skrzela na gardle czy coś. A on miał oczy jak morze po sztormie (bynajmniej, nie jak nad Bałtykiem) oczy i czarne włosy. Zeusowi przyjrzałam się najbardziej. Wbrew temu do mówią, wcale nie był starym dziadkiem z niebieskimi niczym niebo podczas burzy oczami. Miał smukłą sylwetkę, prościutką jak struna, białe włosy i srebrne oczy. Czyżby osiwiał od ciągłego wściekania się na braci? Zdecydowanie nie miał powodów do kompleksów, a nawet wręcz przeciwnie. Według mnie, zupełnie nie wyglądał na faceta który ma wyjątkowo upierdliwą przypadłość nazywaną przez profesjonalistów seksoholizmem.
Obiekt mojego zainteresowania zauważył, że go obserwuję. Uśmiechnął się lekko i puścił do mnie zalotne oczko.
Zmieniam zdanie. Zdecydowanie jest uzależniony.
-Wcale nie jestem stary.- obraził się.- Jestem dojrzały. Widać, że rodzeństwo.- mruknął Hades.
Widać, że Posejdonowi się znudziło stanie i słuchanie naszej rozmowy bo wrócił do głównego tematu (a żeby go leszy!).
-Alicjo Howard, zgodziłaś się na Spowiedź- zagrzmiał- Więc zaczynajmy!
Nagle poczuła tak silny ból, że ugięły się pode mną nogi. A ból ciągle rósł, jakby karmił się moim cierpieniem. Nawet nie zauważyłam momentu, w którym nie byłam w stanie się utrzymać na nogach. Przed grzmotnięciem w podłogę uratowała mnie Luiza. Bezwiednie zamknęłam oczy i miałam nadzieję, że ciemność która nastała po zamknięciu oczu mnie pochłonie i uwolni od bólu. Przez chwilę nic się nie działo. Po chwili zobaczyłam jakieś dziwne obrazy. Zupełnie jakbym wszystko przeżywała od nowa. Znowu dostałam pierwszą jedynkę w szkole, pierwsze zerwanie, czas w, którym według ludzie z mojej szkoły, nie byłam niczym lepszym od śmietnika. Ponownie czułam ten cały smutek, cierpienie, wstyd. Czułam się tak jakby moje życie to było jedno wielkie pasmo ciągłych nieszczęść i smutku. Słabłam... Zupełnie jakby moja dusza ulatywała ze mnie...
Zaraz, zaraz, pomyślałam.
Przecież niecałe moje życie było złe. Przypomniałam sobie euforię którą czułam gdy zaśpiewałam na apelu i otrzymałam gorący aplauz, mój pierwszy pocałunek, gdy byłam zakochana po uszy, gdy robiłam aniołki w śniegu z mamą, pierwsze wygrane zawody sportowe... Życie nie jest złe.
Nagle mnie olśniło. Przecież ONI chcieli żebym widziała to od nowa, jeszcze raz wszystko przeżywała. Chcieli mnie złamać. Z całej siły zaczęłam wypierać bogów z mojego umysłu. Byłam już na skraju wyczerpania... Już... Zaraz... I...
Nagle spokój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz