niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 17

Następnego poranka, chłopcy stwierdzili, że ze względu na to, że będę miała trudny dzień, mam siedzieć i  co najwyżej oglądać wschód słońca. Pojęcie ,,trudny dzień''- ściśle wiązał się z tym, że wieczorem dojedziemy do ,,Czerwonej Róży''. Doskonale rozumieli, że powrót do organizacji, wcale mnie nie cieszy, a wręcz przeciwnie. Miałam szczerą ochotę wziąć nogi za pas i dać dyla, najlepiej w przeciwną stronę. Pewnie każdy wie, że jeśli się czegoś nie chce, a musi, to stara się o tym nie myśleć, ale zwykle nikomu to nie wychodzi. A już szczególnie jak nie ma co robić. Tak więc i mnie nawiedzały różne dziwne myśli. Co będzie jak już dokonam zemsty na Aronie? A co jeśli zemsta się nie uda? Co mam zrobić w związku z tą całą wojną bogów?... Każde z tych i wielu innych pytań ma pewną oczywistą odpowiedź, ale ta odpowiedź rodzi kolejna pytanie. Na przykład: gdy się zemszczę, będę musiała wziąć udział w wojnie. Ale po czyjej stronie? Jeśli po stronie Uranosa, to jakie skutki to za sobą pociągnie? Czy nie będę miała wyrzutów sumienia? A jeśli po stronie bogów, to czy będę wstanie zabić swojego brata?... I tak dalej, i tak dalej... Myślałam również nad zakończeniami tej całej (a żeby ją leszy!) ,,przygody''. Czasami niepowodzenie wydawało mi się wręcz nierealne, a czasami, ku mojemu ubolewaniu, bardzo prawdo podobne. Ze snucia domysłów, wyrwał mnie krzyk jednego z moich towarzyszy. A tak konkretnie Willa.
- Alicjo! Ta twoja bestia nie daje się osiodłać!- jęknął, a ja się odwróciłam do chłopaków.
Zobaczyłam zwijającego się ze śmiechu Oskara, bardzo, ale to bardzo niezadowolonego demona, który trzymał moje siodło i mojego ogiera który stał na ugiętych nogach i wyglądał tak jakby miał odgryźć przypadkowemu człowiekowi (albo i nie tylko człowiekowi) głowę, albo wskoczyć na drzewo. Wszystko byle dalej od Willa!
- Założyliśmy się kto weźmie więcej jabłek i wygrałem - wykrztusił Oskar, wybuchając śmiechem na widok biednego Willa który o włos uniknął utraty ręki (albo głowy).
Parsknęłam śmiechem. Oni nigdy nie dorosną. Ogłowia w ogóle nie zdejmowaliśmy z obawy, że jakieś leśne zwierzątko zechce zrobić sobie z nas późną kolację i będziemy musieli zastosować wielce honorową ucieczkę. Szanuję odwagę, ale za głupotę powinno się wieszać. Pokręciłam z rozbawieniem głową i zabrałam od nieszczęsnego Willa siodło. Ze spokojem na sercu i kompletnym zaufaniem, że Kasjan nie odgryzie mi ręki, osiodłałam konia. Odwróciłam się ze słodkim uśmiechem wymalowanym na twarzy i powiedziałam:
- Widzisz? Spokojny jak baranek - rzuciłam lekko i poszłam się pakować.
- Ta, spokojna jak wilk - burknął Will.

Czy miałam coś do przemyślenia? Oczywiście, że tak. Co dalej? Wizja posiadania małego domku na wzgórzu, obok lasku i rzeczki, stała się tak bardzo kusząca, przyjemna i wygodna, że aż nierealna. Kiedyś wydawało mi się to nie do pomyślenia. Zamieszkałabym tam, z Uranosem, Willem i Oskarem. Byłaby tam cisza i spokój, czyli coś czego w ostatnich dniach mi brakowało. Niestety wiedziałam, że wizja ta, jest bardzo odległa i nieprawdopodobna. A może w ogóle nie będziemy mieszkać w krainie magii? Może wystarczy nam domek na wsi, na Ziemi. Na przykład we Włoszech? Z dala od bogów, którzy niemal wszyscy czegoś ode mnie chcą, postrzelonych facetów i problemów?  Potrząsnęłam głową, by odpędzić dziwne myśli. Nie mogłabym odejść z krainy, zostawić to wszystko. O przyszłości pomyślę później, teraz muszę myśleć o tym co ma się zdarzyć w najbliższej przyszłości. Na przykład nie wiem jakim stylem walczy mój przyszły przeciwnik. Ba! Nawet nie wiem jaką bronią się posługuje! Może lepiej będzie jeśli wyzwę go na pojedynek który odbędzie się za jakiś czas? W tym czasie doszlifuję mój styl elficki i poduczę się ogólnego. Może mistrzowie w ,,Czerwonej Róży'' mnie poduczą? Nie wydaje mi się, żeby to zrobili, ale zawsze warto spróbować. Zamierzam też pouczyć się paru zaklęć i poszukać czegoś, żeby pomóc Uranosowi. Nie zamierzałam stanąć po jego stronie, ani po stronie bogów, ale może da się powstrzymać nadchodzącą wojnę? Wiem jedno: na pewno nie będę się tam nudzić.


~~~~~~
Wiem, że bardzo krótkie, moja mama po powrocie z świąt u babci wpadła w tryb: Wielkie Sprzątanie, bo goście do nas przyjadą na sylwka i dopiero co dorwałam się do klawiatury. A po za tym pochorowałam się i od tygodnia faszeruję się czymś na gardło i ibupromem, a to tylko maskuje objawy :( A po za tym dopiero w następnej części zacznie się coś ambitniejszego dziać. Spróbuję dodać Historię Lili w czwartek, a Złote myśli i czyny w wtorek.
Więc- sorry. :(  
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz