wtorek, 25 listopada 2014

Złote myśli i czyny, teoria i praktyka czynów absurdalnych cz. 2

Kolejna porcja absurdu

Lekcja w/f- szatnia.
- Ola- jęknęła koleżanka, zerknęłam na nią przerywając moje zafascynowanie podłogą. Z resztą, gdyby nie to, że powiedziała ,,Ola'' to bym na nią nie zwróciła większej uwagi (przynajmniej nie takiej dużej jak na podłogę)- Ale jesteś wredna! Mogłabyś być trochę bardziej miła!
Wtedy przyszło mi do głowy, że pewnie jest chodziło o to, że coś tam bąkałam o tym, że nie ma szans na zdanie olimpiady z matmy.
- Tak, tak, wiem, że jestem wredna, cyniczna, złośliwa, samolubna i egoistyczna.- mruknęłam zwracając swoją uwagę na podłogę.- Zmień płytę.

Lekcja geografii.
-Mogę iść siku?- pani przerywa nasz zadaniowytrans.- Mogę? Po prostu nie mam czasu iść siku.- kilka osobników typu: uczeń zamruczało potakująco. Pani wraca po chwili i mówi- Radzę nie przechodzić tamtym korytarzem.
Ale ja kocham tego nauczyciela :D

Kiedy byłam mała i jechałam z mamą pociągiem :) pamiętam, że w tamtym czasie byłam bardzo poruszona bajką ,,Król Lew''
-Mamo, czy to na dole to cmentarzysko słoni?!- zapytałam przejęta. W końcu tam mogą być TE hieny!
Mama wybuchła śmiechem. Gdy już się trochę uspokoiła to mi odpowiedziała.
-Nie Olusiu- wykrztusiła- To jest cmentarz.












Siedziałam i uczyłam się z mamą o systemie dziesiętnym, o finach i pieniądzach. To było kilka lat temu.
-... pieniądze zostały wynalezione kilka tysięcy lat temu... wcześniej płacono sobie bydłem, zbożem, skórami... U nas, w Polsce były wysokie nominały, gdy chciało się iść kupić sobie gumę to płacono kilka tysięcy... dopiero później zmieniono tak, że gumę kupujesz za dwa złote...
- A ty żyłaś gdy wynaleziono pieniądze?- zapytałam niespodziewanie.
Mama zamarła. Patrzyła na mnie przez kilka chwil próbując przetrawić to co jej powiedziałam. Rzecz jasna nie chodziło mi o to, czy żyła kiedy wynaleziono pieniądze, tylko chciałam wiedzieć czy żyła kiedy zmieniano nominały... Ale gra słów zrobiła swoje!
A wyobrażacie sobie to, że wasze dziecko pyta się Was czy macie kilka set lat?! :D

Gabinet chirurga. Wróciłam z prześwietlenia kostki. Siedzę sobie na krześle i macham nogą.
- I jak było na prześwietleniu gdy cykali ci zdjęcia?- zapytała stażystka. No ja wiem, że mam niewinny wyraz twarzy na ale... Bez przesady!
- Jak w prawdziwym Top Model!- odpowiadam inteligentnie. Z reguły wiem, że mam bardzo melodyjny, dojrzały i opanowany głos, więc nieco zszokowałam panią moją odpowiedzią.
Mama zaśmiała się.
- A kto odpadł w ostatnim odcinku?- zapytała.
Zrobiłam minę demonstrującą wielki wysiłek umysłowy. Po czym odpowiedziałam wesoło:
- Nie mam pojęcia, nie oglądam tego!
To się pani zdziwiła :D

Idę zatłoczonym korytarzem. Doszłam do kilku chichotek. Powiedziałam im żeby się przesunęły. Nic. Krew się we mnie zagotowała. Lekko przesunęłam kulą kostkę jednej z pustych lasek. Dziewczynopodobne popatrzyło się na mnie, na kulę i znowu na mnie i przesunęło się kawałek. Postanowiłam wykorzystać sytuację i przepchnęłam się do mojego celu. Przeszłam metr i słyszę przeraźliwy krzyk. Zupełnie nie pasuje do człowieka, co mnie upewnia do tego, że ów dziewczyna nie jest do końca człowiekiem. Wywracam oczami i robię jak najbardziej niewinną minę na ziemi. Wszyscy patrzą na dziewczynę jak na wariatkę. Bo co? Taka malutka dziewczynka coś jest zrobiła?! W dodatku kulawa?! Uśmiechnęłam się złośliwie i pokulałam dalej. Dziewczyna chyba zrozumiała, że jej apel pt. Kulawi to zło!!!, przeszedł bez odgłosu.

Gdy po powyższym incydencie usiadłam na podłodze bo moje koleżanki i siostra miały na korytarzu dyżur i musiały pilnować by był pusty, przyszły chichotki. Znowu zagotowała się we mnie krew, tylko tym razem już na poważnie bo moja siostra próbowała je wygonić, ale nic z tego. Koniec tego dobrego, pomyślałam.
-Wyjdźcie.- powiedziała na pozór spokojna siostra. 
-Nie.- odpyskowała.
-Kuźwa, wyjść! Co wy do cholery jakieś święte krowy jesteście?!!- ryknęłam wściekle. Warto dodać, że gdy ja jestem wściekła to wyglądam przerażająco (to przez te prawie czarne oczy).
- Tak.- odparowała już mniej pewnie.
Ale wyszła. Czyżby mój apel podziałał? :D

Z tych dwóch historii wyszedł pewien wniosek: w każdej szkole są jakieś pustaki. :)
Pozdrawiam Ola ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz