czwartek, 20 listopada 2014

Złote myśli i czyny, teoria i praktyka rzeczy absurdalnych cz 1.

Co jakiś czas będę dodawać takie posty. Będą w nich... emm, jak to nazwać?... sytuacje które wywołują we mnie totalną bezsilność, poczucie irracjonalności, oraz te przez które leżę na ziemi i płaczę z śmiechu lub rozpaczy nad ludzką głupotą. :))

Moja siostra opisuje jak jej się grało w grę:
-BO wiesz, jak ja ją Walnęłam, znaczy tę babę, to ona zrobiła takie ŁUP i wtedy KRRR. Bo wiesz ona tak NAPIERDALA, że ja musiałam wcisnąć spację, żeby zjeść kurczaka! I wtedy ja zrobiłam takie ZIUUUUU i wiesz? NO!...- i podobny monolog przez najbliższe 5 min.
-Aha, fajnie. A teraz po polsku proszę?- powiedziałam bawiąc się kulą (skręcona noga) i przyjmując minę mówiącą o wielkim wysiłku umysłowym, nad dziwną mową pochwalną (lub przeciwną) siostry.

Lekcja języka polskiego.
-Tylko nauczcie się tej lekcji, bo z tego zrobię niezapowiedzianą kartkówkę we wtorek!- zastrzegła polonistka.

Lekcja geografii, uczniowie odpowiadają:
-Sraliczki z Wieliczki! Siadaj! Ty! Tak, ty! Co to jest...?- nieszczęśnik odpowiada, ale się jąka.- Co?! Co ty tam mamroczesz?! Gówno prawda! Co ty jakiś niepociumany jesteś?! Siadaj...

-OLA!- ktoś ryczy na cały korytarz i biegnąc jakbym uciekała (z kulą to trochę trudno, co?).
-No?- mruczę niechętnie.
-Masz zadanie z angielskiego?- pyta machając mi zeszytem przed oczami. Nie reaguję na to. Norma.
-No.
-Dasz?
-No.- z marzeniem by owa osoba się ode mnie odwaliła wskazuję mój różowo szary plecak (a bo co, nie wolno?!).
-A co było na zadanie?!- pyta inteligentnie osobnik.
W tym momencie Ola robi zrozpaczonego fejspalma. Mówię- a raczej jęczę- stronę i numer zadania.
-To co? Dasz?!
Kurwa (przekleństwa w moim języku są na prawdę rzadkie, ale jak ktoś mi takie kwiatki odstawia, to mam ochotę rozebrać tą szkołę cegła po cegle (albo zabić drażniący element)).
-No!- z irytacją wstaję i podaję zeszyt i niemalże królewskim gestem odprawiam wkurzającego człowieka.

Lekcja angielskiego- o wyrazach policzalnych i niepoliczalnych:
-Narysujcie pizze.- mówi pani profesor.
Jęki i inne dziwne onomatopeje typu: PUK, PUK, PUK!!!!
-No dobra, to se narysujcie salami!

Ta sama lekcja angielskiego.
-Nie zamieniaj się w karpia!- woła rozpaczliwie pani.

Znowu ta sama lekcja.
-Co teraz mamy? Fizyka?- szepta uczeń.- To się wyśpimy!- powszechnie wiadomo, że lekcja fizyki to regularne nudy.
W przeciwieństwie do angielskiego.
-Jak pani prądem popieści to się nie wyśpicie!
Wniosek: ona ma słuch absolutny.

Idę korytarzem z moimi plastikowymi kijami. Uczniowie omijają mnie szerokim łukiem- Nie Daj Boże Kalekę Trącić, Bo Piekło Gwarantowane!!! Gdy mija mnie kilka chłopaków, którzy cokolwiek nie wiedzą jak mnie moją ominąć, nie wytrzymuję.
-Ej ja z porcelany nie jestem!- mówię pół żartem, pół serio.
Chłopcy chichotają i idą dalej uprzednio machając mi w geście pozdrowienia.

Mój kochany tata włącza muzykę i zaczyna dziwnie tańczyć. Wstaję i idę/kuśtykam/kicam do swojego pokoju mrucząc:
-Nie, nie zatańczę.
Oczywiście wszyscy wiedzą, że tata lubuje się w tańcu i próbuje do niego namówić nawet kalekę.

Lekcja rosyjskiego.
-No, 50 zł...-mruczy uczeń w tylnej części sali, na bliżej nie znany mi temat.
-Jakie pięćdziesiąt złotych! Teraz jest rosyjski!- huczy nauczycielka w kolorach wyjątkowo przypominających 60-sięcio letnie emo.
-Ona wszystko słyszy!- jeszcze ciszej mruczy uczeń.
-Wszystko słyszę!- odhukuje nauczycielka.  

To tyle jeśli chodzi o sytuacje absurdalne. Zobaczymy czy coś ciekawego stanie się w przyszłym tygodniu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz