niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 44

Perspektywa Ani:
- Tajną naradę można uznać za rozpoczętą - zażartował słabo Alec. Nie miał nastroju, bo podczas bitwy złamał rękę.  - Co robimy?
A będzie jeszcze bardziej zły i smutny jak dowie się o...
-Na pewno nie oddamy Alicji - powiedział Aron.
Alec spojrzał na niego jak na kosmitę z trzema głowami. 
- Czy ty masz mnie za myślącego inaczej? Powiedz może coś czego nie wiemy. 
 Aron nie zareagował na zaczepkę, doskonale wiedział o złym nastroju mojego chłopaka. A po za tym sam nie miał ochoty na kłótnię. Mieliśmy ważniejsze problemy na głowie.
Skupiłam się. Sytuacja jest dosyć tragiczna. Nas jest około tysiąca pięćset, plus oddział elfów. Naszym przeciwnikiem jest Uranos, który strącił do Hadesu swoje własne dzieci przed tysiącami lat, posiadający niezliczoną armię. Jak by to można byłoby rozegrać?
Była pewna bitwa w Wąwozie Kaudyńskim. Bitwa rozegrała się w wąskim wąwozie, w którym to oddziały rzymskie zostały okrążone przez wojsko samnickie. Rzymianie, zamknięci przez przeciwnika, aby uniknąć całkowitej zagłady musieli się poddać. Samnici zastosowali nieco podstępną taktykę, ale jakże skuteczną.
Może udałoby się zastosować podobną taktykę?
- Chyba mam pomysł - mruknęłam gdy nieco rozwiałam mgłę okrywającą ten pomysł. - Zastosujmy zasadzkę.
- A jak chcesz złapać kilkutysięcznego boga w pułapkę? Na prawdę myślisz, że uda nam się go wprowadzić w błąd? - zapytał ironicznie Alec. Zignorowałam jego złośliwość. Wzięłam pod uwagę wiek Uranosa i jego doświadczenie w wojnie.
-  Zróbmy potrójną pułapkę. Zacznijmy od tego, że Alicji w ogóle tam nie będzie. Fin stworzy idealną podmiankę, taką, że kapnąć się będzie mogła tylko osoba która podejdzie bardzo blisko. Kija będzie poruszać krwiobiegiem i sercem podmianki. Dzięki temu nawet jeśli tam będą wampiry i inne takie, to nie wyczują różnicy. Pamiętacie przecież, że wampiry istnieją od jakichś trzydziestu lat i nie są jeszcze na tyle dobre, żeby wyczuwać takie rzeczy? Podejrzewam, że mają tam jakieś istoty z wrażliwym słuchem i węchem, więc nafaszerowanie Alicji środkami wybuchowymi, będzie bez sensu. Najlepiej, jeśli podmianka sama uruchomi pułapkę, gdy będzie szła do Uranosa. Jednak, jestem w stu procentach pewna, że sprawdzą ten terem, więc uruchomienie pułapki  musi być możliwe, tylko jeśli się spełni określone warunki, takie jak np. waga. Pułapka musi mieć też odpowiedni kolor, zapach i konsystencje. Najlepiej, jeśli miejscem wymiany będzie teren górzysty, wtedy można ją ukryć w kamieniu... 
- Czekaj, chwila moment! Ten plan ma jedną taktyczną wadę. Alicja nie pozwoli, by ta cała impreza odbyła się bez niej. W ogóle, to ona najpewniej nie pozwoli nam na takie ryzyko.
Uśmiechnęłam się psotnie.
- Ona nie będzie o niej wiedzieć. Uśpimy ją.
Aron zaprotestował mówiąc, że to ciut nie humanitarne. Opisałam mu dalszą część planu.  
- Ale, to i tak zabierze góra kilka tysięcy, a co z resztą?
- A skąd wiemy, że ona w ogóle istnieje? - zauważył niejasno Alec.
- Do czego pijesz? Przecież nas dzisiaj zaatakowali, a sam widziałeś tego chłopaka. On używał zaklęcia teleportacji wstecznej, czyli armia czekała na przywołanie - nie zrozumiał Aron.
- Ale nie o to mi chodzi - ze zniecierpliwieniem machnął ręką. - Jesteś pewny, że to była teleportacja? Mogła być to iluzja. Są przecież sposoby, by kontrolować nasze zmysły bez potrzebnego skupienia.
- Masz na myśli, że ktoś nas zdradził i wprowadził w iluzję wszystkich, tak byśmy byli pewni, że to była teleportacja wsteczna? - zapytał z niedowierzaniem Aron.
- Coś w tym jest, przecież, żeby przywołać taką armię w  kilka sekund i jednocześnie biec i atakować, to trzeba być co najmniej bogiem. Znam wszystkich bogów, a tego nie znam - przypuściłam.
- Jako pomysłodawca pójdę to sprawdzić. Jeśli mam rację, to znajdę na to dowody - zaoferował się energicznie. Podejrzanie szybko wstał i poszedł.
- Co się z tobą dzieje? - zapytał nagle Aron patrząc na mnie tak oskarżycielskim wzrokiem, jakbym zabiła mu matkę.
- O co ci się rozchodzi?
Machnął ręką z irytacją.
- Przecież widzę co się dzieje. Atego czego nie widzę, to mi mówi Alec. Wyglądasz na chorą. Masz cienie pod oczami i jesteś blada. Wyglądasz jak jakaś panda.
- Źle sypiam - skłamałam.
- Zła odpowiedź, jakby tak było, to byś oś z tym zrobiła, w końcu jesteś medykiem.
- Medyk nie może leczyć sam siebie, przecież wiesz.
- Wiem, też, że nie jesteś jedynym medykiem w wiosce - zripostował.
- Nie chciałam przeszkadzać w przygotowaniach do bitwy.
- Ty też jesteś medykiem, więc też musisz się przygotowywać do bitwy. Jednak nie będziesz w stanie zrobić tego sumiennie i dokładnie jeśli będziesz nie do życia. I ty o tym wiesz, ja o tym wiem, a oni to już na pewno. Po za tym, dwie porcje melisy i pięć minut na badania ich nie zbawi - odparował leniwie. 
- Jestem po prostu przemęczona - spróbowałam znowu.
- Znowu kłamiesz - stwierdził mrużąc oczy.
- Skąd to niby wiesz?! - wkurzyłam się. 
- Sprawdziłem, nie przyjmowałaś nikogo od czterech dni i w ogóle nie wychodzisz z domu. Masz szczelnie zasunięte ciemne i grube zasłony - odpowiedział z stoickim spokojem. - Ostatnio unikasz kontaktu ze wszystkimi. A najbardziej odsuwasz się od Aleca. Dlaczego? 
 - Może mam was wszystkich dość?!
- To też jest kłamstwem, bo...
- MAM RAKA! ZADOWOLONY?! - ryknęłam.
---
Planowałam, by ta seria nie miała więcej niż 45 rozdziałów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz