Wyjście Alicji uświadomiło mi, że na mnie czas. On nie będzie na mnie czekał. Wstałem podziękowałem, za śniadanie i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Gdzie idziesz? - zapytał Aron.
Zignorowałem go. Powinien wiedzieć, że o takie rzeczy się demony nie pyta, bo rzadko kiedy odpowiadają. A jeśli już, to zazwyczaj kłamią.
- Mogę iść z tobą? - zapytał elf z niewinną nadzieją.
- Nie! - warknąłem gwałtownie, porażony myślą, że On mógłby zobaczyć Oskara. Był dosyć staroświecki i chłopak mógłby zostać ukarany, za coś czego nie rozumie. Widząc jak Oskar się kuli ze skruchy dodałem nieco łagodniejszym tonem:
- Przykro mi, ale tam mogę iść tylko i wyłącznie sam.
Ledwo przekroczyłem próg domku, otoczyła mnie ciemności i pojawiłem się w jego zamku.
Teleportacja, moi drodzy, wcale nie jest przyjemna, a już w ogóle nie jest bezpieczna. Człowiek rozsypuje się na atomy i z prędkością światła udaje się do celu. Jednak, po drodze można zgubić jakąś rękę czy nogę. A i to dobrze jeśli tylko to. Słyszałem o czarodzieju, który pechowo zgubił głowę, a gdy ta się odnalazła, to na jej miejscu mucha złożyła jaja. Brr!
Zamek był rodem z piekła. Utrzymany w kolorach bordo. Mury były wysokie na cztery metry z kwadratowymi oknami strzelniczymi. Na środku dziedzińca była rabata z dziwnymi roślinami, będącymi oryginalnym tworem właściciela zamku. Były dosyć nietypowe, wyglądały całkiem jak krokusy, z kilkoma różnicami. Płatki były usytuowane nieco niżej i były białe. W dodatku pyłek był z magii zabarwionej na kolor żółty. W rogach dziedzińca były gotyckie lampy z czystą magią, zamiast zwyczajnego ognia. Czysta magia daje zimny biały blask. Myślę, że mój Pan próbuje mnie wystraszyć. Powiem więcej: doskonale mu to idzie.
Parę metrów ode mnie pojawił się jego cień. Nie zrozumcie mnie źle, tu jest wszędzie ciemno, ale to wyglądało jak unoszący się czarny piasek. On uważa, że ciało go ogranicza, więc je porzucił. Według mnie, postać materialna jest potrzebna. Jest tyle przyjemności, które bez niej nie można robić. Ja na przykład bez jedzenia bym nie mógł istnieć. Ale, jak to mówią ile istot, tyle opinii.
- Co z nią? - większość demonów nie zna słowa ,,dzień dobry'', ale On mógłby się pofatygować o taką uprzejmość.
W dodatku, mój Pan nie musiał o to pytać, bo doskonale wiedział co z Alicją. Często lubię się pokusić o myśl, że nie ma rzeczy o której On nie wie. Chciał mi uświadomić, że jeśli skłamię, to będzie czekać mnie dużo poważniejsza kara, niż za to co się dotychczas stało.
- Wszystko w porządku panie... - mimo to zawahałem się. - Tylko ona wypiła Elizjum.
Poczułem mrowienie na skórze. On wiedział, co z boginką pod moją opieką, a ja wiedziałem co mnie teraz czekało.
Kara.
__
Wybaczcie, że krótkie. W ramach przeprosin dodam w tygodniu Historię Lili
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz