niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 33

Patrząc jak Oskar się śmieje, porusza, zmienia mu się wyraz twarzy, czy nawet spogląda na świat tymi swoimi niebieskimi, pełnymi zachwytu i chęci życia oczami, ogarnia mnie niepewność czy kiedykolwiek mi się uda mu powiedzieć, że za kilka godzin umrze. Że zginie przeze mnie. Przez moją głupotę. Tak, moi mili, gdyby nie ja, to by pewnie żył jeszcze jakieś sto lat, miał kogoś kogo pokocha... A tak to poznał mnie i zginie. Przez moją samolubną chęć życia jak zwyczajny człowiek.
-Oskarze, czy boisz się śmierci? - zapytałem.    
Zamyślił się, a jego twarz przybrała poważny wyraz.
- Myślę, że to zależy od okoliczności. Nie chcę by moja śmierć była bez znaczenia. Choć, no nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Ścisnęło mnie w sercu i poczułem napływające do oczu łzy.
- A czy... żałowałbyś, gdybyś tak umarł?
Chłopak zmarszczył brwi, ale skinął potwierdzająco głową.
- O czym ty mówisz? Coś się stało?
Ze zdławionym gardłem odpowiedziałem:
- Tak, mój elfie. Jutro umrzesz, jeśli ze mną będziesz.
Przyjrzał mi się uważnie, jakby spodziewał się, że mi wyrosła druga głowa, albo jakbym miał krzyknąć ,,żartuję!'' i wybuchłbym śmiechem. Och, na boga! Ile bym dał, żeby to był żart.
- Willu, dobrze się czujesz?
Poczułem jak łzy kapią mi po brodzie. Nagle poczułem wściekłość, a może to była... rozpacz? Tak cienka granica je dzieli.
- Czy ty rozumiesz, co ja do ciebie mówię?! Jesteś martwy! Nie ma sposobu, by go odwieść od tej decyzji. Przy mnie zginiesz!
Jego piękne oczy rozszerzyły się z przerażenia. Gwałtownym ruchem otarłem łzy w oczach, ale łzy płynęły dalej. Jak malutkie strumyczki, których nie da się powstrzymać. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk.
- To przez mojego Pana. Powiedział, że jak ze mną jesteś, to gorzej wykonuje swoje obowiązki, i że mnie rozpraszasz, i że lepiej będzie dla mnie jeśli cie zabije.
Przymknął oczy. Chyba bał się na mnie spojrzeć. Nie dziwiłem mu się. Sam czułem do siebie obrzydzenie. Przecież wiedziałem, że Pan będzie zły, a mimo zagrożenia, go w to wciągnąłem. Sam mu zarzuciłem ten sznur na szyję.  
-Dlaczego?
- Bo się zacząłem w tobie zakochiwać. - urwałem na chwilę smakując to słowo. Niewiele razy je wypowiadałem. - Wiem, że to nie najlepszy moment na te sprawy, ale jak to mówią, żebracy nie mogą wybrzydzać...
Oskar powoli wstał i mnie objął. Zesztywniałem. Dlaczego on to robi? Powinien krzyczeć, szaleć, być złym, zrozpaczonym. To była... tak jakby nagroda, na którą nie zasługiwałem.
- Chcę spędzić pozostały mi czas jak najlepiej - wymamrotał. - Opowiedz mi o sobie.
Opowiadanie o sobie przypomina zjerzdżanie z górki na rowerze prosto w przepaść. Najpierw jedzie się powoli, próźniej nabiera prędkości i dopiero wtedy człowiek zaczyna rozumieć, że wcale nie jest tak łatwo się zatrzymać, jak przypuszczał.
Dla Oskara, jestem gotowy podjąć to ryzyko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz