niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 32

Znacie to dziwne uczucie oczekiwania? To którego doświadcza się kiedy ma się świadomość, że stanie się coś złego? Często zastanawiałem się co jest gorsze, to uczucie kiedy wie, że coś się stanie, czy ta błogosławiona niewiedza czego można oczekiwać. Dziś wiem, że istnieje coś takiego ja proporcjonalność czynów do natężenia świadomości, że coś złego (w tym wypadku ,,coś złego'' to kara) się stanie. Jeśli ktoś zrobił coś bardzo, bardzo złego, to wie, że kara będzie surowa. Ja wiedziałem, że kara będzie surowa.
Nie musiałem długo na nią czekać. To był Jego akt łaski. Niektórych trzymał całymi dniami w niepewności kiedy ją wymierzy i jak surowa będzie. Poczułem gwałtowny ból. Kolejny akt łaski - mógł przecież nasilać cierpienie stopniowo. Wydawało mi się, że moja skóra była rozdzierana przez tępe, brudne narzędzie i co chwilę tego agonalnego cierpienia leczyła. Cierpiał każdy kawałek mojej skóry. Miałem wrażenie, że zaraz umrę. To byłoby prawdziwą ulgą, uniewinnieniem, na które nie zasługiwałem. Ale on by mi na to nie pozwolił. Miałem cierpieć. Miałem być posłusznym.
Zawiodłem.
Ból ustąpił tak nagle, jak się pojawił, choć mi się wydawało, że trwał całe wieki, a nawet milenia. Nie ma słów, którymi mógłbym wyrazić moją wdzięczność do Niego. Mój Pan okazał mi łaskę, choć mógłby mnie zabić, a jeśli by to zrobił, to mógłby mnie wskrzesić i w akcie wyjątkowej łaski oddać mi ciało. Choć nie sądziłem by to zrobił.
- Jak do tego doszło? - zapytał spokojnie.
Skuliłem się na ziemi. Czułem jego gniew... niemal namacalnie. Byłem przerażony.
- Nie wiem Panie. Musiała wyjść w nocy i spotkać się z swoim bratem, Uranosem - szepnąłem.
- Nie mazgaj się. Wstań, jak do ciebie mówię - rozkazał z pogardą.
Wstałem z drżącymi kolanami. Byłem tylko demonem. Nic nie wartym demonem. Nie godnym jego uwagi.
- Tak jest Panie - powiedziałem z całej siły starając się, by głos mi się nie załamał.
- Czy w twojej misji, nie przeszkadza ci przypadkiem związek - niemal wypluł to słowo. - Z tym elfem?
Jęknąłem w duchu. Wiedziałem, że będzie żądał wyjaśnień, ale nie, że będzie, aż tak zły z tego powodu.
- Nie Panie, naprawdę to nie jego wina. To moja wina, ukaż mnie, ale błagam jego zostaw w spokoju...
Zamek przeszył Jego zimny śmiech. Bez krzty rozbawienia.
- Miłość! - zakpił. - Mój drogi Williamie, miłość to kula u nogi. Miłość i logika są jak słońce i księżyc. Kiedy jedno wschodzi, drugie zachodzi. Miłość uskrzydla, daje nadzieję, miłość niszczy i osłabia. Jest jak trucizna. Najpierw atakuje serce - wskazał miejsce gdzie powinno znajdować się serce. - Sprawia, że serce bije w nienaturalnym rytmie. Przyspiesza je, a człowiek się męczy, aż znajduje się na granicy wyczerpania i się poddaje. Później niszczy ciało. Przez nią, robi się to czego człowiek normalnie by nie robił. Następnym celem tej trucizny jest umysł. Gdy twój ostatni mur runie, to koniec. Miłość odbiera ci wolną wolę, możliwość dokonywania racjonalnych wyborów, odbiera ci wszystko, aż nie pozostanie ci nic twojego. To jest koniec walki, stajesz się całkowicie podległy drugiej osobie.
Spuściłem ze smutkiem oczy. Czułem bezsilną złość, za którą pewnie by mnie zabił, gdyby nie to, że chciał we mnie taką reakcję wywołać. Wiedziałem, że mówi prawdę. Bolesną prawdę.
Ale nie całą prawdę, uświadomiłem sobie pociesznie. Zapomniał dodać, że druga osoba też temu podlega. W mniejszym lub większym stopniu, ale jednak.
- Tak masz rację Panie - zgodziłem się potulnie, ale On coś wyczuł.
- Nie zgadzasz się ze mną? - ni to zapytał ni to stwierdził, ale w każdym bądź razie z niebotycznym fałszywym zdziwieniem.
Zacisnąłem zęby. To była prowokacja. Zesłał na mnie kolejną porcję cierpienia. Tym razem wykazał się symboliką i bolało mnie serce. Miałem wrażenie, że ktoś mnie złapał za serce i mi je miażdżył.
- Czy tak boli złamane serce? - zapytał miłym tonem, który nijak do niego nie pasował.
On nie jest miły. Jest potężny, mądry, mściwy i surowy, ale nie miły.
- Nie Panie - wysyczałem ostatkiem tchu.
Zaśmiał się, a ból minął.
- Williamie, twój związek musi się zakończyć. Zrób to sam, albo go zabiję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz