niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 28

Ostatecznie w tym zakichanym lesie spędziliśmy cały dzień i wydaje mi się, że przełaziliśmy cały półwysep. Doszedłem do wniosku, że z Alicją nie da się polować, bo mimo naszych usilnych prób, jelenia nie złapaliśmy. Około godziny osiemnastej wyczerpanie fizyczne i psychiczne wzięło górę i ruszyliśmy spowrotem. A szczególnie to drugie. Alicja nie dawała mi ni spokoju, ni wytchnienia w swoich złośliwościach i uszczypliwościach. Jestem w stu procentach pewien, że gdyby jakiś dureń przez przypadek, lub dla żartu zamknąłby nas w jednym pomieszczeniu, to któreś z nas z stamtąd nie wyszło żywe, a jak by już ktoś wyszedł to by zabił durnia.
Siedząc przy ognisku i sącząc piwo, jedna rzecz mi nie daje spokoju. Wracając odbyła się dziwna rozmowa między Willem i Alicją.
-A co z Robinem? - zagadnął niespodziewanie demon przerywając błogosławioną ciszę. Spojrzałem na niego z wyrzutem, ale to zignorował.
Zdziwiła mnie natomiast reakcja Alicji po usłyszeniu imienia nieznanego mi chłopaka. Zesztywniała i przybrała kamienną maskę.
- Nie wiem do czego zmierzasz Williamie - odpowiedziała powoli ostrożnie dobierając słowa.
 Ja w jej głosie wyraźnie usłyszałem ostrzegawcze nutki, ale demon udawał greka i zachowywał się jakby ich nie było.
- No bo w końcu go tam zostawiłaś i wyjechałaś bez słowa. Nawet się z nim nie pożegnałaś...
Zaciekawił mnie. Nie wiedziałem, że istnieje na ziemi jakikolwiek facet (poza Willem i Oskarem, oczywiście), który byłby wstanie znieść jej obecność bez wypruwania sobie żył.
- Do rzeczy demonie - ponagliła ostro.
- Zastanawiam się jak mam interpretować wasz... - nie dokończył bo Alicja mu gwałtownie przerwała.
- Sopta suas! - warknęła głosem ostrym jak nóż.
Nie znałem tego języku. Podejrzewam, że to był indonezyjski, bo z raportu wynikało, że przez jakiś czas się uczyła tego języka, choć nie wiem po co by jej był na Ziemi.
-Rimh rud a bhi, agus beidh riamh a bheith* - dodała.
O co w tym wszystkim chodzi? Co ukrywa Alicja? Kim jest dla niej Will i po co z nią podróżuje? Gdyby się tylko, tak o przyłączył gdy jechała do Organizacji, to by już dał sobie z nią spokój i poszedł w swoją stronę. I następne pytanie nasuwa się samo: gdzie była gdy uciekła owego pamiętnego poranka?  Za dużo pytań za mało odpowiedzi. Mało tego, jestem pewien, że gdy uzyskam na nie odpowiedzi, to pojawią się kolejne, a może nawet pojawi się ich więcej. Na przykład, jak dowiem się gdzie przebywała to pojawią się co najmniej dwa pytania: dlaczego akurat tam? i skąd wiedziała w którą stronę tam ma się udać?
Jednak nie zamierzałem rezygnować z uzyskania odpowiedzi i w tym celu zaciągnąłem Oskara ,,na stronę''.
- W jakim języku odpowiedziała Alicja? Co odpowiedziała? Co chciał powiedzieć Will? - Oskar uciszył mnie gestem dłoni. Odpowiedziała po irlandzku. Powiedziała: ,,stul pysk''. Nie powiem ci co chciał powiedzieć Will, bo nie chciałbyś tego wiedzieć - odparł ostrożnie.
Zmarszczyłem brwi. Przetłumaczył tylko to pierwsze.
- To nie wszystko. Co jeszcze powiedziała? Czemu nie chciałbym wiedzieć? - dopytałem.
-Niech ci sama powie. Ja nie mogę tego zrobić - powiedział z przepraszającym uśmiechem. - Daj jej czas - dodał niepewnie i wrócił do naszej grupki.
Co chciał przez to powiedzieć?, zastanowiłem się. Poczułem narastający w skroniach ból głowy. Za dużo pytań.

---
*Nigdy nic nie było i nie będzie.
To co znęcamy się nad Aronem, co? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz