wtorek, 20 stycznia 2015

Złote myśli i czyny, teoria i praktyka czynów absurdalnych 5

Idziemy ulicą w Bydgoszczy i podziwiamy architekturę i rozmawiamy. Nagle tuż obok pojawia się facet. Lekko się zatacza, ale uparcie idzie co celu. Czyli do nas.
-Dzień dobry - wita się grzecznie. 
-Cześć - odpowiadają rodzice. Ja i Maria stwierdziłyśmy, że nie ma sensu wdrażać się w poważną rozmowę rodziców. W końcu zawsze musi być ten pierwszy raz kiedy trzymam język za zębami, nie?
- Dadzą państwo na piwo? - o, przynajmniej szczery!
Rodzice śmieją się, będąc akurat w szampańskim nastroju po zobaczeniu szyldu ,,Nieruchomości Ojczenasz'', jeszcze by brakowało żeby zamiast ,,nieruchomości'' było ,,kredyty''.
- Nie.
- No, nie rozumiem dlaczego mi nie dają! A pani rozumie? - zwraca się do mnie z nadzieją na poparcie w jego słusznym oburzeniu - A na autobus? Bo wiedzą mili państwo, jestem studentem, ale zasnąłem w autobusie - jakoś nikt się nie wzruszył losem biednego ,,uczonego''
- Ale żebym jutra pana tu nie widziała! Odszukam pana i sprawdzę czy pan studiuje, a jak nie to wrócę to mnie pan popamięta - mamusia wrzuciła 3 zł. Oczywiście nic takiego się nie stało, bo mamie ani przez myśl nie przeszło by się męczyć i jeździć przez pół Polski by sprawdzić jednego ,,pan-da''.
Dziwny jest ten świat.

W/f - szatnia, przerwa przed kolejnym w/fem. Koleżanka wylała na mnie sok.
- Zajeb. - zklnęła.
-Kiedyś słyszałam, że w takich sytuacjach mówiło się ,,przepraszam'', a nie ,,zajeb.'' - mruknęłam z irytacją nie usłyszawszy szczerych, gorących i namolnych przeprosin.

Polski.
-Jaki jest Bóg? - pyta biedna polonistka.
Padają różne propozycje. ,,Bóg jest istotą doskonałą'' i tym podobne.
-Bóg jest płci męskiej - ktoś rzucił.
Klasa zamarła, a polonistka ze zdumienia otworzyła usta i wybałuszyła oczy.
-Co? - wykrztusiła. - Takiego szowinizmu to ja dawno nie słyszałam.
- O stary, to przyjebałeś - śmieje się jeden pan kozak, który wszystko ma w nosie, a gdy skończy (bądź nie skończy) szkołę zostanie szlachetnym towarzyszem innych idiotów.

Po przerwie pięciominutowej. Grzecznie idę z dyżuru na korytarzu i wchodzę do klasy. Akurat jest religia z ogromnym grubasem. Gość ma co najmniej dwa i pół metra w pasie. I jest baaardzo wredny. Podchodzę do niego.
-Proszę księdza, mogę iść do toalety? - no co ja poradzę potrzeba to potrzeba, a dyżur sam się nie wypełni (ku mojemu absolutnemu niezadowoleniu).
- Nie - odpowiada, a ja z zaskoczenia otwieram jadaczkę, która pewnie ląduje gdzieś pod biurkiem. Nigdy nie wychodziłam do toalety, nie spóźniałam się, ani nic podobnego - Od tego była przerwa.
Próbuję jakoś tam protestować, ale ksiądz w jakiś dziwnych okolicznościach nagle stał się głuchy. Z irytacją  zbieram potłuczoną szczękę i staję do modlitwy.
- Intencja? 
- A żebyś się udławił ciulu - ktoś mądry mruczy, a ja mam ochotę mu bić brawo.

Geografia.
- Na tydzień przed konferencją wszyscy chcą coś poprawiać, a ja przez to ciągle nie mam czasy i zaczynam pierdolca dostawać. Ja was wszystkich wyrżnę w pień - grozi nauczycielka.
Postanowienie: w nowym roku cała klasa idzie coś poprawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz