niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 42

- Robin, powiedz że nie masz ochoty na poważną rozmowę? Błagam?
Powolnym i leniwym krokiem podszedł i usiadł na krześle.
- Nie, nie mam, ale nie możemy tego dłużej odkładać - powiedział.
Otworzyłam usta i już miałam zacząć długi monolog pod tytułem ,,1000 powodów dla których nie powinniśmy dzisiaj rozmawiać'', gdy do pokoju wpadł Oskar.
 Nie, że ja nie lubię Robina, albo coś w tym guście. Ja po prostu wiem, jak ta rozmowa się potoczy. Zacznie się od pytania, dlaczego mu nie powiedziałam, że jestem boginią. Ja spróbuję się wymigać jakimś beznadziejnym argumentem, one powie, że to nie jest dobry argument. Ja się wkurzę i zacznie się awantura która skończy się, albo rękoczynami, albo tym, że i ja, i on pójdziemy na drugi koniec świata, by być jak najdalej od siebie.
Chwała bogom, że Oskar przyszedł.
Mniejsza chwała, że faza rozpaczy już mu przeszła i teraz jest wściekły.
Oskar podszedł do Robina, bezceremonialnie chwycił go za kark i pociągnął do wyjścia. Biedny skazany próbował stawiać daremny opór, więc huragan na dwóch nogach chwycił go za uszy (tak uszy!) i wywalił za drzwi, ze słowami ,,narada wojenna'', po czym trzasnął drzwiami tak, że futryna zatrzeszczała. Zerwałam się z krzesła i rzuciłam po izolator doskonały, czyli poduszkę. Oskar chwycił to co miał akurat pod ręką i rzucił w byle jakim kierunku. W tym wypadku rzecz to był wazon z kwiatami od Willa, a kierunek to okno. Po chwili usłyszałam wściekły wrzask.
- Spokojnie Oskar, bo jeszcze zapłacą Uranosowi, za zabranie mnie - rzuciłam ponuro, bo nagle adrenalina odpadła i stałam się bardzo zmęczona.
Położyłam się na kanapie i pogodziłam się z myślą, że muszę udawać, że słucham jego zażaleń. Coś mi siedziało w głowie. Jakaś niedokończona myśl odnośnie Willa. Tak jakby... Tak jakby nie dało się jej uformować w słowa. Ciąg myślenia. Czego nie wiem, o Willu?
-... Jak ten dupek mógł mnie tak zostawić?! Ja rozumiem, że Pan jest ważny, ale nie może być, aż tak potężny, żeby nie dało się go zabić!... - oburzał się, a moja nieskończona myśl formowała się dalej.
Czego nie wiem? Wiek? Niepotrzebny. Pochodzenie? Nieważne. Ale... ,, Ja rozumiem, że Pan jest ważny, ale nie może być, aż tak potężny, żeby nie dało się go zabić!''... Nie wiemy, kim jest Pan Willa!
Poderwałam się na równe nogi i ryknęłam na cały głos: 
-Zamknij się! Ja tu próbuję myśleć!
Potarłam skronie. Czy kiedykolwiek w mojej obecności mówił o swoim Panie? Nie przypominam sobie. A może wspomniał o nim? Nie. Był bardzo ostrożny. Ale dlaczego? Miał coś do ukrycia? A może nie chciał, byśmy wiedzieli kim jest jego Pan. Zapytałam o to Oskara.
- Wspominał, o tym, że jego Pan jest dosyć staroświecki, więc na pewno jest stary... - zaczął rozmyślać na głos.
Nagle drzwi otworzyły się. W progu stanął... Will.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz