-Zgoda.
~~~~~
Elfka uśmiechnęła się i usiadła na łóżku.
-Masz jakieś pytania?- zapytała.
-Zauważyłam że większość z was ma brązowe oczy. Dlaczego?
-Brązowe oczy mają elfy których któryś jest innego gatunku niż elf. Oznacza to, że elf ma domieszkę obcej krwi. Natomiast niebieskie oczy posiadają elfy które nie mają domieszki obcej krwi, matka i ojciec są elfami.
-Co to było za dziwne uczucie gdy wlatywałam do miasta?- zapytałam przypominając sobie dziwną falę przed miastem.
-Eleves chronią specjalne czary, które kryją nas.-odpowiedziała poważnie.
-Chroni? A co wam może grozić?- zapytałam ze zdziwieniem.
-Wiele istot chce naszej śmierci.- wyjaśniła- U nas jest wiele składników do potrzebnych badań. Na przykład nasza krew wspomaga leczenie ran i poprawia krążenie
Już miałam zapytać jak ja się tu znalazłam ale elfka mnie wyprzedziła.
-To przez pegaza. Przyniósł cię tu, po za tym... Jesteś czysto krwistym bogiem- odwróciła wzrok.
-Kto tutaj rządzi?
-A co już do władzy ciągnie?- zaśmiałyśmy się- Elizabeth jest sędzią. Marcus jest arcymistrzem walki. Ja jestem arcymistrzynią w leczeniu i zielarstwie. Anna zajmuje się zwierzętami, oswajaniem ich i tak dalej. Amelia dba o świątynie. Adam zajmuje się budowaniem. Aleksander plonami i zbieraniem jedzenia. Gabriel rzemieślnictwem, a Erick zajmuje się zasobami naszego miasta.
-Związki... em... no wie pani męsko- męsko i tak dalej...- zapytałam niezręcznie.
-Czy są akceptowane? Tak. Jesteśmy dosyć wyrozumiali wobec tych spraw. Nie akceptujemy jedynie kazirodztwa.
-Jak się dostać na Olimp?
Zmarszczyła brwi.
-Po co chcesz się tam dostać?
-Chciałam się z kimś spotkać-odparłam tajemniczo.
-Nauczysz się tego na samym końcu nauki. Ach! Zapomniałam ci powiedzieć że musisz zostać anonimowa. Nikt nie może wiedzieć że jesteś pochodzenia boskiego.
-Dlaczego?
-Uranos tworzy armię- szepnęła- Ma zamiar przejąć Olimp, ty mu możesz przeszkodzić, albo pomóc. Podejrzewamy że wśród nas jest zdrajca. Bogowie są nieśmiertelni tylko na Olimpie. Na Ziemi zostaje ci tylko długowieczność.
Pokiwałam głową. Czyli z góry założyli, że jestem po ich stronie barykady i to ich wspomogę w tej wojnie.
-No! Przejdźmy do tematu twoich lekcji. Na nie uczęszczasz z innymi.-uśmiechnęła triumfalnie.
Ojoj, obawiam się że ten uśmiech dobrze dla mnie nie będzie znaczyć.
Nagle do pokoju wpadł jakiś chłopak.
-Oskar! Po kiego grzyba ja cię uczyłam pukać skoro i tak tego nie robisz?!-krzyknęła.- ponieważ rok nauki się już zaczął, na razie mój syn Oscar będzie cię uczył.
-Witam panią-przywitał się i ukłonił kurtuazyjnie, zaczęliśmy się obydwoje śmiać.
-Witam miły i jakże kulturalny panie- powiedziałam z udawaną powagą i godnością w głosie, po czym ukłoniłam się jak prawdziwa dama z dworu.
-Mój kochany Oskarku- zaczęła jego matka przesłodzonym głosem z złośliwym uśmieszkiem na twarzy.- może oprowadzisz tą miłą damę po naszym pięknym mieście i gdzie będzie mieszkać?
-Oczywiście matko.- złapał mnie za rękę i pobiegliśmy ku wolności (czyt. drzwiach wyjściowych).
Nagle oślepiło mnie bardzo jasne światło. Gdy moje oczy się już przyzwyczaiły do światła, zaczęło mi się wydawać że cofnęłam do średniowiecza. Drewniane chaty, kury, kuźnia. Wszytko nasycone nutką magii. Do rzeczywistości przywrócił mnie głos chłopaka.
-Pięknie prawda?- zapytał z błyszczącymi oczami, potaknęłam- Chodź, pokażę ci gdzie będziemy się uczyć!
Nie zdążyłam nic powiedzieć bo złapał mnie za rękę i pociągnął w tłum. Po długim i mozolnym przepychaniu się przez różne dziwne zbiorowiska elfów usłyszałam celtycką muzykę. Jest bardzo przyjemna dla ucha i wesoła. Pociągnęłam mojego towarzysza w stronę dźwięków. Weszliśmy na sam środek placu. Spojrzałam na Oskara prosząco, a on w odpowiedzi skinął głową i mnie puścił. Cofnęłam się parę kroków i wplotłam w kółeczko tańczących dziewczyn. Po chwili tańca muzyka zmieniła się i zaczęliśmy tańczyć krakowiaka. Całemu mojemu szaleństwu przyglądał się Oskar, natomiast jemu przyglądało się całe stado żarłocznych dziewczyn. Gdyby wzrok mógł zabijać, to on już by nie żył, pod wpływem morderczych spojrzeń płci męskiej. Zapadł zmrok i bardowie zaczęli grać spokojniejszą muzykę. Powolnym pełnym godności krokiem podszedł do mnie Oskar.
-Mogę prosić do tańca?- zapytał. Uśmiechnęłam się i powoli skinęłam głową. Ukłoniliśmy się sobie. Unieśliśmy rękę i przyłożyliśmy je do siebie. Zamieniliśmy się miejscami, nie odrywając rąk. Odsunęliśmy się od siebie i skinęliśmy głową. Po chwili podeszliśmy znów do siebie, on złapał mnie jedną ręką w tali, drugą uniósł, a ja mu położyłam rękę na ramieniu i przyłożyłam drugą do jego ręki. Zaczęliśmy tańczyć. Tańczyliśmy jak para kochanków którzy wiedzą że nie mogą być razem, a jednocześnie nie mogą bez siebie spędzić, ani jednej sekundy. Tak jak ja z Aronem, pomyślałam z bólem, z tą różnicą że on nie chce ze mną być. Po chwili on odchylił mnie do tyłu, ja uniosłam jedną nogę, a on ustami musnął moja szyję. Ogłuszyły nas oklaski i wiwaty. Uśmiechnęliśmy się do siebie, złapaliśmy za ręce i wybiegliśmy. Zatrzymaliśmy się dopiero w lesie. Na wstępie oczywiście roześmialiśmy się, tak że po chwili leżeliśmy na ziemi.
-Widziałeś te dziewczyny?- wysapałam- Wyglądały tak jakby miały cię rozebrać wzrokiem.
-Mrrr- Oskar zrobił palę brwiami. Roześmialiśmy się znowu.
-Albo tych facetów? Morderstwo z ich strony jest pewne.- powtórzyła się poprzednia czynność. Nagle zapadło milczenie. Obydwoje oddaliśmy się swoim myślom. Z głębi mojego umysłu wyrwał mnie głos Oskara.
-Co się stało?- zapytał niepewnie- Jak się tu znalazłaś?
-Pegaz mnie przywiózł.- odparłam wzruszając ramionami, starając się tak to zrobić żeby nie wyczuł w tym fałszu.
-Nie kłam. Umiemy wyczuwać emocje. Po za tym on nie przywozi sobie ot tak ludzi do ukrytego miasta elfów.
Westchnęłam teatralnie z udawanym cierpieniem. Opowiedziałam mu całą historię.
-Moja matka mi opowiedziała wszystko o tobie. Wszystko.
-Mam nadzieję że nie jesteś plotkarzem Oskarku- powiedziałam przesłodzonym głosem.
-Tak sprawę stawiasz- chyba lekko przesadziłam, wstał chyba zły i poszedł w stronę domu.
-Oj, no przepraszam.- wstałam i złapałam go za rękę. Nagle się odwrócił i popełni największe przestępstwo świata. Mianowicie zaczął mnie łaskotać. Udawał że jest zły! O ty dziadygo! Ja ci pokarze kto tu jest mistrzem łaskotek! Zaczęliśmy walkę na łaskotki. Po długiej wojnie zmęczeni padliśmy na trawę i patrzeliśmy w gwiazdy.
-Ehh, jakie ten świat jest piękny...- stwierdziłam z westchnieniem.
-Tak ja ty.- odparł. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy widniał lekki uśmiech. Zazgrzytałam zębami z zimna.
-Choć bo się przeziębisz.- wstał i podał mi rękę. Przyjęłam ją. Przytulił mnie. Był bardzo ciepły. Miał z 40 stopni.
-Elfy zawsze tak mają- wyszeptał.
-Fajnie- odszepnęłam wtulając się w cieple ramię..
Odsunęliśmy się od siebie, ale i tak mnie otoczył ramieniem. Tak poszliśmy do domu szkolonych. Nie chciało mi się iść do mojego pokoju, o ile jakiś miałam, więc położyłam się u niego. Przytulił się do mnie żeby nie było mi zimno. Na łóżkach nie było kołder bo elfy to chodzące kaloryfery. Tak zasnęliśmy. Nawet nie spodziewałam się że następny dzień będzie taki wyczerpujący.
Dobry rozdział, ale tak się rozpędziłam z czytaniem a tu nagle - bah! koniec ;( Mimo wszystko podoba mi się ten kreowany przez Ciebie świat, opis elfów, zwłaszcza z tą krwią na początku... Podobało mi się to. :) Jestem mile zaskoczona, a Twoje opowiadanie coraz bardziej mi się podoba. :) Życzę weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńogien-i-lod.blogsot.com
cholera ile powtórzeń w jednym komentarzu : podoba, podoba, podoba. hehe :)
UsuńNic nie poradzę. Podoba mi się :) hehe xD
Dzięki
UsuńPozdrawiam i weny życzę Ola ;)