niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 37

Zamarł.
Ludzie są istotami stadnymi i uczuciowymi. Dobrze się czują w grupie, jeśli samotni stają się słabi. Nie mają woli przetrwania. Bo po co żyć, jak nie ma dla kogo? Cel? Jaki cel? Zdobyć to, tamto, siamto. Po co? Człowiek nic nie może zrobić sam, bo nie ma przed kim się tym pochwalić. Powoli staje  się wrakiem istoty jaką powinien być. Owija się w kokon obojętności. 
Ale oczywiście jest sposób by temu zaradzić. Lekarstwem jest drugi człowiek. Każdy człowiek widząc i rozmawiając z drugim człowiekiem, czuje jakieś emocje. Niechęć, sympatię, czy nawet tą słynną miłość od pierwszego wejrzenia. Cokolwiek. I tylko tego człowiek pragnie. Niektórzy próbują zastąpić samotność zwierzętami, ale powiedzcie mi, myślicie, że to wystarczy? Pies nie powie ci, że ten obraz jest piękny, lub brzydki. Nie powie ci, że tamten róg obrusu jest brudny. Nie, to może zrobić tylko drugi człowiek.
Jest jeszcze druga strona medalu. Ludzie się do siebie przywiązują. Są dla drugiej osoby poświęcić życie, marzenia, cele. Stają się przez to słabi i naiwni. Łatwo nimi manipulować. Jednym słowem: głupieją. 
Dlatego trzeba znaleźć równowagę między tymi dwoma.
Will nie wiedział co on ma u diabła zrobić. Scena niemal wyjęta z jego koszmarów. Leżąca nieprzytomna, lub nieżywa medyczka, mistrz uśmiechający się z zakrwawionymi rękami. W kącie stał Cień.
Cienie są nieszkodliwe. Cienie to demony które nie potrafiły dobrze opanować i kontrolować swojego ciała. Demony to istoty bezcielesne. Ciało mogą zdobyć dzięki opętaniu jednego z ludzi (tak, chodzi o to katolickie opętanie, ale demony nie opuszczają ciała nieszczęśnika dlatego, że się boją modlitwy, tylko dlatego, że po takich egzorcyzmach ciało już się nie nadaje do użytku, albo nie spełnia wymagań). Najczęściej wybiera się ludzi słabych i chorych: mniej z nimi kłopotów i są łatwiejsi  do opanowania. Will nabył postać dziecka, które umierało przy porodzie i nie miało ochoty na walkę i siły by oprzeć się Willowi. Młody demon zawsze pamiętał moment w, którym dokonywał opętania. Zapytał dziecko, czy będzie mu się opierać. Odpowiedziało: nie, nie mam już siły walczyć, ale zostaw mnie przy życiu, będę twoimi uczuciami. Chłopak nie wiedział czy się zgodzić. Nie miał pojęcia jak to się w ogóle odbywa. Czy należy pytać, czy jeśli się ciało by nie zgodziło, to należy walczyć czy nie. Nikt mu nie powiedział. Lecz, mimo wątpliwości, przystał na warunki dziecka i od tamtego czasu żyli w symbiozie. W pewnym momencie, zniknęła granica dzieląca Willa i tamto dziecko. Stali się jednym. Uzyskali coś, nad czym demony pracują latami. Uzyskali uczucia i moc w jednym.
Warto jednak pamiętać, że człowiek opętany, rzadko się poddaje. Jego osobowość nie ginie, ani nie rozpływa się w powietrzu. Przytłumienie osobowości, przypomina trochę przyciskanie człowieka do ziemi, tak aby nie wstał. Jeśli człowiek jest dość sliny, może wstać, tym samym wypychając demona z siebie. Demon, który nie potrafi opętać jest Cieniem prawdziwego demona.
Will podbiegł i sprawdził puls medyczki. Bił słabo i nierególarnie. Will pojął, że to są jej ostatnie minuty w ogromnym cierpieniu. Drżącymi rękami wyjął zza pasa mizerykordię i wbił ostrze w serce dziewczyny. Umarła od razu.
- Przepraszam - wyszeptał z bólem.
Spojrzał w swoje ręce. Już nie drżały. Will wiedział co należy teraz zrobić. Wstał i wolnym krokiem ruszył ku Wilkowi. Szybkim i zdecydowanym ruchem wbił mu sztylet w przeponę.
~ Dobrze... - zanucił Cień. - Zostaniesz wiernym sługą.
Will spojrzał na niego z pogardą. Już zapomniał o obecności Cienia.
~Widzę, że masz opory ku temu? W takim razie ukażę, ci cząstkę mojej mocy...
Wtedy Will dowiedział się czym jest agonia. Prawdziwy ból, odbierający władzę w ciele. Został pokonany. William wstał i otarł krew z ust. To koniec. Przeciął sobie dłoń i powiedział mocnym głosem:
- Ślubuję ci posłuszeństwo i lojalność.
Tak więc, tamtego dnia Will stracił jedyną przyjaciółkę, ale zyskał Pana.
 Czy można uznać tamten dzień, za udany?
~~
Przepraszam za spóźnienie :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz